Friday, May 19, 2017

11 minut z Korczakiem Sienna 16 - Plac Grzybowski czyli 355 metrów z przewodnikiem


O godzinie 9.33 cien PEKINu pada na miejsce gdzie do 1952 roku stał budynek "Sienna 16/Śliska 9" czyli ostatnie lokum dla Domu Sierot. Tutaj, po zacieśnieniu granic getta przeniesiono Dom Sierot z ul. Chłodnej. Budynek przy ul. Siennej 16/Śliskiej 9 był znacznie skromniejszy od poprzedniej siedziby i zawierał innych współlokatorów, kawiarnie, kuchnie darmowa jak i sale dla kursów prowadzonych w getcie, m.in. rysunku technicznego.


Trasa 11 minut z Korczakiem 
16 - 9 Wejście do Domu Sierot od ulicy Siennej (16) i od ulicy Śliskiej ( 9 ).
------ Południowa granica Getta która szła środkiem ulicy Siennej.

1 -   Pomnik Korczaka obok fontanny obok fontanny w Parku Świetokrzyskim

P -  Kościół Wszystkich Świętych - Plebania

K - Kościół Wszystkich Świętych, wejście Pl. Grzybowski 3/5

N - Synagoga Nozyków


Trzy etapy (albo pięć) 355 metrów w 11 minut

Etap I: 111 metrów
Od 16 - 9 Wejście do Domu Sierot od ulicy Siennej (16) i od ulicy Śliskiej (9)
do 1 - Pomnika Korczaka obok fontanny w Parku Świ
ętokrzyskim ń

Etap II: 133 metry
Od Pomnika Korczaka 1 

do P - Kościół Wszystkich Świętych - Plebania

Etap III: 111 metrów
Od P - Kościół Wszystkich Świętych - Plebania 
do K - Kościoła Wszystkich Świętych, wejście Pl. Grzybowski 3/5. 

Etap IV: Nie na temat - 111 metrów
Od K - Kościoła Wszystkich Świętych, wejście Pl. Grzybowski 3/5 do N Synagogi Nożyków.

Etap V: Na temat ale trochę daleko - Szpital Bersohnów i Baumanów na Siennej 60 i inne miejsca związane z Korczakiem.

Etap I

Sienna 16 za Cara

Sala balowa (za Cara) - miejsce przedstawienia Poczty, wg. Togore

Sienna 16 przy ul. Wielkiej. Budynek Sienna 16 to trzeci od prawej strony.

Sienna 16, wejscie do budynku. Ulica Sienna przegrodzona drutem kolczastym. Po likwidacji Małego getta w 1942 roku. 

Budynek Sienna 16, (za latarnia) po po likwidacji Małego getta w 1942 roku. Zdjęcie z albumu Stanisława Baranowskiego, który od roku 1942 mieszkał przy ulicy Śliskiej po likwidacji Getta. Te same budynki są widoczne na zdjęciu z konhelerkami (powyżej).

Ulica Sienna była południową granicą getta, tzw Małego Getta przegrodzona wzdłuż przez drut kolczasty. 
W związku z zarządzeniem z 21 października 1941 roku o zmniejszeniu przestrzeni getta i wyłączeniem z getta obszaru na zachód od ulicy Żelaznej, Dom Sierot został zmuszony do ostatniej w swojej historii przeprowadzki z ulicy Chłodnej 33 do gmachu Towarzystwa Wzajemnej Pomocy Pracowników Handlowych i Przemysłowych  miasta Warszawy przy ulicy Siennej 16 / Śliskiej 9 (podwójny adres). Dom Sierot zajmował tam tylko część budynku. Innymi współlokatorami była kawiarnia, kuchnia darmowa i inne instytucje.
Z tego miejsca Janusz Korczak, dziesięcioro wychowawców i 239 dzieci zostali dnia 5 sierpnia 1942 wyprowadzeni na Umschlagplatz, rampę kolejową Dworca Gdańskiego przy Stawkach.
Zostali wyprowadzeni bramą przez budynek na ulicy Śliskiej 9. Na Umschlagplatz. Stąd zostali przewiezieni wagonami bydlęcymi do obozu zagłady w Treblince, gdzie zostali zamordowani!

A tak opisywał Korczak Dom Sierot na Siennej pod koniec 1941 roku.
"Będziecie pamiętali wiele różnych dróg i ulic - i ulic Śliską, i ten dom, który nie jest nasz i my nie jesteśmy jego. [...]
Będziecie pamiętali przeprowadzkę i nieład pierwszych dni i tygodni, klasę ciemną na parterze, salę jasną na trzecim piętrze... A ci, którzy uczą się rysunku, będą pamiętali pokoik na strychu z nietynkowanym sufitem i czerwonymi ścianami, na których rozwieszone sto pięćdziesiąt obrazków.
Na drzwiach wejściowych był napis:
"Prosimy pana złodzieja, żeby nie łamał zamka, bo pokój jest pusty, zamknięty jedynie dlatego tylko, żeby goście kuchni ludowej nie zanieczyszczali podłogi".
"Ile razy ktoś zobaczy garstkę wypalonych zapałek, przypomni sobie Alberta i zapyta:
- Z kim się ożenił? Ile ma dzieci/ jak powodzi się jemu - i czy został rysownikiem, czy robi coś innego?
Ile razy ktoś usłyszy wieczorem muzykę, przypomni sobie Lutka i jego piątkowe wieczorne koncerty.
A potem ustawią się w długiej kolejce wszyscy inni i wszystko inne.
Skrzynka znalezionych znalezionych rzeczy, sąd, gazetka sobotnia, plebiscyt, stopnie życzliwości, egzamin z czytania, książki, które przeczytał, zupę wojenną, która raz była smaczna, a trzy razy tak sobie - żydowska, gettowa, wojenna.
Wiele się zawsze zapominać będzie, jako nieciekawe i nieważne.
Ale wystawę sztuk pięknych i akademię malarstwa pod strychem całe życie pamiętać będą jej uczniowie."
Lucyna Wasserman Wróblewska, żona Miszy Wassermana Wróblewskiego, jedynego z getta ocalanego  wychowawcy z Domu Sierot, wspominała po wojnie: „Podziw budził sam fakt, że Korczak w tak tragicznych warunkach potrafił troszczyć się i zabiegać uporczywie nie tylko o chleb powszedni, ale i o rozrywki kulturalne, o normalny niemal tryb życia w internacie”. Doktor uważał bowiem, że tylko wytężona praca i rygorystyczne przestrzeganie codziennej rutyny ośrodka może zapewnić dzieciom względny spokój. Organizowano żydowskie święta, takie jak Seder czy Chanuka. Nadal działało Kółko Pożytecznych Rozrywek i Kółko Dramatyczne".



Tak wyglądała ulica Śliska 9 po Powstaniu Warszawskim w sierpniu 1944 roku, Pisząc o Domu Sierot, o jego ostatniej lokalizacji, pisze się często właśnie Sienna 16/Śliska 9. Pierwszy dom z prawej na tym kolorowym zdjęciu to budynek Śliska 9. Na dolnym zdjęciu Śliska 9 fotografowana z drugiej strony ulicy (na zachód).

18 lipca 1942 roku, na 4 dni przed rozpoczęciem Wielkiej Akcji, w Domu Sierot Janusza Korczaka odbyło się ostatnie przedstawienie teatralne w dogorywającym getcie. Dziecięca inscenizacja dramatu Rabindranatha Tagorego Poczta.
Przedstawienie było dla Korczaka symbolicznym pożegnaniem z życiem a dla dzieci specyficzna lekcja o umieraniu, o śmierci. Idea ta zrodziła się z jego filozofii pedagogicznej. W tych dniach pisał w swoim Pamiętniku: „Rozpaczliwa jest ta rezerwa dorosłych. Nie róbcie dzieciom niespodzianek, jeśli nie chcą. Powinny wiedzieć zawczasu, być uprzedzone. Czy będą strzelać, czy na pewno, kiedy i jak. Trzeba się przygotować do długiej, dalekiej, niebezpiecznej podróży”. 
Misza Wasserman Wróblewski (Pan Misza - wychowawca w Domu Sierot oraz bliski współpracownik Janusza Korczaka od 1933 roku (który przez przypadek uniknął deportacji i uratował prywatne archiwum doktora) opowiadał że po zakończeniu przedstawienia na kilka minut zaległo milczenie. "Nie było oklasków po zakończeniu sztuki, ludzie byli bladzi, ludzie byli napięci. Pan Doktor zdjął okulary, starał się podtrzymać jakiś nastrój wśród widzów"
Lunia Wasserman Wróblewski wspomina tę chwilę: „Kiedy spektakl się skończył, na przepełnionej sali panowała grobowa cisza. Przez bodaj 3 minuty, które wówczas wydawały się wiecznością, nikt nie ośmielił się bić brawa. Widzowie musieli ochłonąć z gwałtownych uczuć. Może i łudzić się, że to… tylko teatr”. 
Misza Wasserman Wróblewski wspominał: Gdy Doktor zabrał głos po spektaklu pytano go o intencję wystawienia właśnie tej, a nie innej sztuki. Doktor powiedział powiedzieć, że: "to jedyna możliwość przeciwstawienia się nawale siły, która na nas spadła, musimy przygotować się do tego, że jak przyjdzie ta straszna chwila, będziemy umieli umierać spokojnie…”.



  *Janusz Korczak, tekst do gazetki Domu Sierot: Będziecie pamiętać całe życie (pisane pod koniec 1941 roku).



Po drodze między Etapem I a etapem II mijamy wiele małych tabliczek z napisem "Tu była ulica Sienna" "Tu była ulica Śliska” - "Tu była ulica Panska" które obecnie przypominają o przedwojennym układzie ulic w tym rejonie Śródmieścia. Jedną z nich możemy znaleźć między pasami przejścia dla pieszych przy Pałacu Kultury a inną tuż za okrągłą fontanną w kierunku ulicy Świętokrzyskiej.

Etap II
Pomnik Janusza Korczaka wg. projektu Bogdana Chmielewskiego i Zbigniewa Wilmy jest w Parku Świętokrzyskim, przy fontannie, pomiędzy Pałacem Kultury i Nauki, Pałacem Młodzieży a ul. Świętokrzyską, w pobliżu ostatniego lokum Domu sierot przy ulicy Siennej 16. Pomnik przedstawia Janusza Korczaka w otoczeniu dzieci, pod martwym kikutem drzewa, którego suche konary układają się w Menorę - siedmioramienny żydowski świecznik. Postacie z brązu wykonano w Gliwickich Zakładach Urządzeń Technicznych. Natomiast drzewo wykuł z granitu rzeźbiarz Zbigniew Mikielewicz.
Z tyłu pomnika znajduje się nieduża fontanna oraz tabliczki upamiętniające fundatorów pomnika. Z prawej strony monumentu umieszczono nieduży kamień z wykutym napisem: "JANUSZ KORCZAK DR HENRYK GOLDSZMIT 1878-1942"

Etap III
Tuż za nowo wybudowanymi po wojnie budynkami przy ul. Świętokrzyskiej jest prawie nieznane miejsce związane z Januszem Korczakiem i Domem Sierot. Miejsce i może co poniektóre drzewa które przetrwały okupacje i powojenną odbudowę Warszawy! Tu chciały się bawić dzieci z Domu Sierot Janusza Korczaka, czyli Kościół Wszystkich Świętych przy pl. Grzybowskim z wejściem do plebani od ulicy Pańskiej

Kościół Wszystkich Świętych przy pl. Grzybowskim. Plebania i ulica Pańska widoczna w górnej części zdjęcia. Zdjęcie z 22 lipca 1944 roku (robione o 11-tej).


Od ulicy Pańskiej (w górnym prawym rogu) widać dwupiętrowy budynek plebanii i drzewa a za nim Kościół Wszystkich Świętych przy pl. Grzybowskim. Wzdłuż zachodniej ściany kościoła i plebani widać teren który służył jako miejsce uprawy warzyw.

Dzieci Korczaka pisały do ks. Godlewskiego:


Do wielebnego Księdza Plebana przy Parafii Wszystkich Świętych.
Uprzejmie prosimy Sz. Ks. Plebana o łaskawe udzielenie nam pozwolenia na kilkakrotne odwiedzenie ogrodu przy Kościele w soboty w godzinach rannych, możliwie wczesnych (6.30 – 10).
Tęsknimy trochę powietrza i zieleni. Duszno u nas i ciasno. Chcemy zapoznać się i zaprzyjaźnić z przyrodą.
Nie będziemy niszczyć zasiewów. Gorąco prosimy o nieodmówienie naszej prośbie.
Zygmuś, Semi, Abraszka, Hanka, Aronek

Okres budowy PEKINu. Tu gdzie pracują koparki i spychacze będzie w przyszłości pływalnia. Na lewym zdjęciu na pierwszym planie jeszcze niewyburzony dom na Siennej 16. Teren od Siennej na południe jest zniwelowany.
Na prawym zdjęciu (powi
ększenie widać nie istniejącą już ulicę Pańską (w górnym prawym rogu) widać dwupiętrowy budynek plebanii i drzewa a za nim Kościół Wszystkich Świętych przy pl. Grzybowskim. Wzdłuż zachodniej ściany kościoła i plebani widać teren który służył jako miejsce uprawy warzyw. 


Etap IV Kościół Wszystkich Świętych przy pl. Grzybowskim. Tablice pamiątkowe itd.

Etap V - Inne miejsca w okolicy związane z Korczakiem - Szpital Bersohnów i Baumanów.

Inne adresy w pobliżu
Mariańska 1 Budynek się zachowałPrzy ul. Mariańskiej 1 mieściła się Kasa Chorych, w której Korczak podjął pracę w latach trzydziestych.Podczas wojny budynek znalazł się w granicach Małego getta i mieścił Żydowską Szkołę Pielęgniarek prowadzoną przez Lubę Blum-Bielicką (żona powstańca w getcie warszawskim, Abraszy Bluma). Podczas powstania warszawskiego znajdował się tutaj szpital powstańczy.
Sienna 60/Śliska 51 W marcu 1905 roku Korczak otrzymał dyplom lekarza na UW i podjął pracę w żydowskim Szpitalu dla Dzieci im. Bersonów i Baumanów przy ulicy Śliskiej 51/Siennej 60 w Warszawie. Tam, jako tzw. lekarz miejscowy, zobowiązany był do całodobowej opieki nad chorymi oraz udzielania porad w ambulatorium przyszpitalnym (bez różnicy wyznania). Korczak korzystał ze służbowego mieszkania na terenie szpitala a pensję stanowiło 200 rubli rocznie – w czterech ratach.
Śliska 6/8  Przy ulicy Śliskiej 6/8 mieszkał rodzicami i rodzeństwem pianista Władysław Szpilman. Wtedy pracował w Polskim Radio ul. Zielnej 25 jako pianista.
Zielna 25 Przy ul. Zielnej 25 mieściło się Polskie Radio, gdzie Stary Doktor wygłaszał swoje gadaninki do dzieci.

Sienna 60/Śliska 51 - W marcu 1905 roku Korczak otrzymał dyplom lekarza na UW i podjął pracę w żydowskim Szpitalu dla Dzieci im. Bersonów i Baumanów przy ulicy Śliskiej 51/Siennej 60.



Zielna 25 -  Przy ul. Zielnej 25 mieściło się Polskie Radio, gdzie Stary Doktor wygłaszał swoje Gadaninki do dzieci.

Thursday, May 18, 2017

Cztery Budowle Korczaka - 11 minut w Domu Sierot na Krochmalnej 92



Budowla na Krochmalnej 92

Mam poczucie, że Korczak budował ten dom na Krochmalnej przez wiele lat, najpierw w swoich myślach i marzeniach. Nosił go ze sobą, w sobie — i poprawiał. Jeszcze zanim zdobyto fundusze na wybudowanie gmachu, zanim jeszcze powstał jego projekt! Bo plany Korczaka dotyczące Domu Sierot to nie tylko architektoniczne plany lecz plany codziennego funkcjonowania. Całokształt. Logistyka. Pedagogika.

Jako stary żeglarz zawsze pełen podziwu jestem wobec konstruktorów żaglówek, którzy na zazwyczaj małej powierzchni muszą zaplanować tyle różnych funkcji. Tak odmiennych! Podobne zadanie miał też Korczak.

W 1906 r. Towarzystwo „Pomoc dla Sierot” mające dotąd pod zarządem przytułek dla dzieci mieszczący się na ulicy Franciszkańskiej 2 w Warszawie, podjęło decyzję wybudowania własnego domu sierot dla dzieci.

Cztery lata później w 1910 r. zakupiono, za kwotę 24.000 rubli, na Woli przy ulicy Krochmalnej 92 plac na budowę. Powołano Komisję Budowlaną pod przewodnictwem doktora Izaaka Eliasberga, czołowa postać Towarzystwa. W jej skład, od samego początku, wchodził Janusz Korczak.
Jako członek komisji budowlanej, zabiegał o to, by dom ten był instytucją nowoczesną i najlepiej odpowiadającą potrzebom jego przyszłych mieszkańców. Budynek miał być duży, jasny, przestronny, starannie wyposażony, funkcjonalny, z nowatorskimi rozwiązaniami i spełniający wymagania dotyczące m.in. higieny. Równie nowatorska miała być organizacja domu.

Prawdopodobnie Korczak równocześnie z planami architektonicznymi planował również system pedagogiczny w Domu Sierot. To nie miała być tylko siedmioletnia (dzieci przebywały w Domu między 7. a 14. rokiem życia) przechowalnia dla dzieci!

Korczak mieszkał na poddaszu. Pod jego pokojem, drugie piętro zajmowały dwie ogromne sypialnie (osobno dla chłopców i dziewcząt). Między sypialniami pokój nocny bursisty z dwoma oknami wychodzącymi na sypialnie. Obok sypialni dziewczynek był pokój Stefanii Wilczyńskiej oraz izolatka dla chorych. Tuż za wejściową bramą rozpościerało się frontowe podwórko, bardzo duże, w dnie pogodne — zalane słońcem.
(...) Blisko Domu, pod rozgałęzionym drzewem, stała ławka, na której lubił odpoczywać Korczak. Zawsze otoczony dziećmi, wspominała Ida Merżan.

Frontowe podwórko było swoistą salą rekreacyjną, tyle, że... na zewnątrz. Tylne podwórko było małe, okolone wysokim murem. W przeciwieństwie do podwórka frontowego słońce rzadko tu zaglądało. Stanowiło ono teren zabaw chłopców: grali w siatkówkę, dwa ognie, palanta itp. Gra w siatkówkę była chyba najważniejszym sportem i dla chłopców i dla dziewcząt. Były też „szóstki” mieszane. Najchętniej jednak grano na frontowym podwórku.

Dokładny opis Domu Sierot przekazała nam m.in. bursistka Ida Merżan, która studiowała na Seminarium Ochroniarskim — (ochronka to zakład dobroczynny, zakładany w celu opieki i wychowania ubogich, małych dzieci, pozbawionych opieki matek). Ida Merżan:

„„Tuż przy bramie, przy samym ogrodzeniu, znajdował się tzw. Frontowy Domek, pomalowany na żółty kolor (dół był ciemniejszy). Stał już, gdy Towarzystwo «Pomoc dla Sierot» zakupiło posesję na Woli. Mieściło się w nim 11 pokoi rozlokowanych po obu stronach korytarza oraz sanitariat. Pierwszymi jego mieszkańcami byli wychowankowie, którzy ukończyli 14 lat, a jeszcze terminowali lub uczyli się zawodu. Z czasem zamieszkali w nim pracownicy Domu Sierot (...).

Tuż za wejściową bramą rozpościerało się frontowe podwórko, bardzo duże, w dnie pogodne — zalane słońcem. (...) Blisko Domu, pod rozgałęzionym drzewem, stała ławka, na której lubił odpoczywać Korczak. Zawsze otoczony dziećmi (...). Do budynku wchodziło się przez frontowe drzwi, które wychodziły na klatkę schodową”.

Budynek Domu Sierot miał cztery kondygnacje.
W suterenach mieściły się: kuchnia ze spiżarniami, pralnia, kotłownia z małym warsztatem, szatnia, jadalnia oraz łazienka.

Na wysokim parterze największą powierzchnię zajmowała sala rekreacyjna (180 m2), która jednocześnie spełniała funkcję jadalni. Po lewej stronie drzwi wejściowych znajdowała się kancelaria, a po prawej klasa, zwana szkolnym pokojem, w którym czytano gazetkę Domu Sierot, odrabiano lekcje, modlono się. Za nim był — pełen kwiatów — Pokój ciszy. Na parterze niedaleko drzwi wiodących na antresolę stało urządzenie przypominające fontannę, zwane źródełkiem. Dzieci mogły pić wodę, nie używając kubków lub szklanek. Nad źródełkiem wisiał duży zegar.  Do Sali rekreacyjnej/jadalni prowadziło wiele drzwi. Te największe — od klatki schodowej, to tzw. drzwi wahadłowe, miały klamki tylko z jednej strony — w ten sposób dzieci nie zderzały się. Na parterze znajdowały się również klasy do odrabiania lekcji oraz kancelaria. W maleńkim pokoiku mieścił się sklepik z zeszytami, ołówkami i innymi przedmiotami potrzebnymi w szkole. Dzieci nie płaciły, ale zakupy były dokładnie zapisywane przez dyżurnego w sklepie.

Najniższe kasetki należały do najmłodszych dzieci. Po prawej stronie Sali siedzi prawdopodobnie Pani Stefa (Wilczyńska). Za głową Pani Stefy widać tzw. „źródełko”. Tu dzieci mogły pić wodę, nie używając kubków lub szklanek. Nad źródełkiem wisiał duży drewniany zegar.

Można więc powiedzieć, że budynek przy Krochmalnej 92 zaprojektował właściwie duet: architekt Henryk Stiefelman i pedagog Janusz Korczak. Stifelman był o 8 lat starszy od Korczaka. Budynek Domu Sierot liczył cztery kondygnacje. W suterenach, specjalnie izolowanych od ewentualnej wilgoci, mieściły się ubikacje gospodarcze, kuchnia ze spiżarniami, pralnia, kotłownia i system centralnego ogrzewania, następnie — szatnia, jadalnia oraz natryski.

Architekt Henryk Stifelman projektował wtedy budynki w stylu modernistycznym, praktycznie wszystkie jego projekty realizowane były w obrębie Warszawy. Część kamienic, które Stifelman projektował ocalało od zniszczenia podczas II wojny światowej. Architektura modernistyczna (funkcjonalizm) opierała się w założeniu na nowej metodzie twórczej, wywodzącej formę, funkcję i konstrukcję budynku niemal wyłącznie z istniejących uwarunkowań materialnych. Tak było i w 1911 r., kiedy to razem z Januszem Korczakiem zaprojektował Dom Sierot. W tym samym czasie budowano według jego planów co najmniej pięć innych domów w Warszawie, m.in. dwa przy Marszałkowskiej i jeden przy Bagateli. Budynki sprzed 1917 r. były realizowane w spółce Henryk Stiefelman i Stanisław Weiss (kolega z okresu studiów w Odessie). Henryk Stifelman zaprojektował znany do dzisiaj stojący praski budynek Domu Akademickiego Młodzieży Żydowskiej. Gdy budynek oddawano do użytku, mieścił on 147 pokoi mieszkalnych (10 jednoosobowych, 122 dwuosobowe, 7 trzyosobowych, 8 czteroosobowych), z umywalkami, natryskami i toaletami. Znajdowały się w nim także m.in. sala gimnastyczna, czytelnia, biblioteka, pokoje do gier rozrywkowych, pokoje do przyjmowania odwiedzin, izba chorych z gabinetem lekarskim, łazienki, fryzjernia, ciemnia fotograficzna, sala odczytowa im. Alberta Einsteina na 300 miejsc, klub, pracownia radiowa, sale do nauki i rysunków. Były też pomieszczenia magazynowe do przechowywania walizek, kufrów. Do domu wchodziło się czterema klatkami schodowymi. Terakota na korytarzach i w pomieszczeniach sanitarnych, klepka dębowa w pozostałych dopełniały wysoką klasę budynku. Powyższy opis przypomina trochę Dom Sierot postawiony dziesięć lat wcześniej.

Korczak, jak wspominał mój ojciec, w okresie późniejszym poddawał w wątpliwość system wielkich sypialni. Wiedział wszak, że każde dziecko powinno mieć swój kącik, nie tylko półeczkę lub kasetkę na własne rzeczy w korytarzu.

Na pierwszym piętrze, na tzw. antresoli znajdowało się ambulatorium — pokój opatrunkowy i pokoje bursistów.

Drugie piętro to sale sypialne dziewcząt i chłopców. Między sypialniami znajdował się mały pokoik
dyżurnego wychowawcy bez okien na zewnątrz, ale z okienkami na sypialnie dziewcząt i chłopców. Obok sypialni dziewczynek był pokój Pani Stefy oraz izolatka dla chorych.

"Pokój Korczaka na poddaszu. Otwarte środkowe okno. Na oknie po lewej stronie
specjalnie zbudowany karmnik — by wróble mogły się ogrzać. Pod pokojem Korczaka,
w sypialniach dzieci prawie wszystkie okna są otwarte. Weneckie okno z przemyślnie
otwierającym się lufcikiem. Na zewnątrz znajdował się karmnik dla ptaków.
Przez lufcik wróble składały często wizyty Wielkiemu Samotnikowi”
— opisał okno Pan Misza - Misza Wasserman Wróblewski.



Samokrytyka budowy i planów Domu Sierot
Tak jak wspomniałem, sypialnie (na II piętrze) w Domu Sierot na Krochmalnej były duże, właściwie ogromne, a jeszcze właściwiej okropne, bo sterylne! Tylko łózka w kilku rzędach i kilka kwiatów wokół konstrukcyjnych słupów na środku sali. Korczak wiele razy przyznawał, że system sypialni to nie jest optymalny system. Sam o tym pisze już w zaledwie dwa lata po otwarciu Domu Sierot, dyskutuje to z moim ojcem dekadę później.
System dużych (koszarowych — jak to sam Korczak określa) sypialni tłumaczył potrzebą opieki, obserwacji dzieci w nocy. Niestety, nie dałoby się tego przeprowadzić w małych sypialniach.

Dom Sierot, Krochmalna 92, sypialnia chłopców, za oknem wewnętrznym (za białą szafką) był pokój dyżurnego bursisty, który przez okno mógł obserwować śpiące dzieci. Okna z pokoju dyżurnego wychodziły na salę dziewcząt z jednej i chłopców z drugiej strony.
Do tego tłumaczenia się z konieczności wprowadzenia systemu dużych sal dołącza Korczak dumnie garstkę stałych pracowników Domu Sierot.

Korczak pisze:
Ile cierpkich zarzutów spada na głowy dzieci i personelu za błędy budowniczego, ile zbędnych utrudnień, pracy i udręki sprowadza niedopatrzenie w planie budowy. Jeśli możliwa jest przeróbka, ile trudu potrzeba, aby dostrzec, i o jej konieczności przekonać (chodzi o fundusze — dopisek własny). Są błędy, których poprawić nie można (sypialnie? — dopisek własny)”.

Technika prowadzenia internatu w jego drobnych, a decydujących szczegółach zależna jest od budynku, w którym się mieści i terenu, na którym go zbudowano
— pisał Korczak. Nie był jednak szczególnie zadowolony ze wszystkich
swoich i architekta Stiefelmana innowacji.

System Domu Sierot i „garstki stałych pracowników” wynikał z kosztów zatrudnienia personelu jak i z obaw Korczaka o doborze „nieodpowiednich pracowników”, jak to on sam określał. Polegał w stu procentach na Pani Stefie i na sobie i wiedział, że nie może zajmować się dodatkowo
nieodpowiednim personelem. Doświadczył tego na Koloniach w Różyczce, gdzie część personelu, pracująca tylko latem, była zrzeszona w związkach zawodowych.

Korczak reasumuje budowę i krytykę spadającą na Dom Sierot:
„— [...] zbudowany został pod znakiem nieufności do dzieci i personelu.
Wszystko widzieć i wszystkiemu zapobiec!”.
Dalej pisze o olbrzymich koszarowych sypialniach i ogromnej Sali rekreacyjnej:
„Jedna czujna osoba wszystko ogarnie”. „Taki budynek ma zalety [...] nuży
jednak tym, że nie ma w nim spokojnego kąta”.

W 1923 r. tworzy Korczak w Domu Sierot bursę. Bursa to system przygotowujący przyszłych wychowawców a jednocześnie odpowiedzialnych pracowników. Ponad Salą Rekreacyjną, obok antresoli, na pierwszym piętrze wzdłuż galerii znajdowały się pokoje bursistów, przed założeniem
bursy mieszkali tam starsi wychowankowie (ponad 14 lat).

Bursiści, podobnie jak i dzieci w Domu Sierot, byli bardzo heterogeniczną grupą. Religijni i agnostycy, z Polski A i z Polski B, liberalni i skrajnie lewicowi. Jakże, też, trudna grupa do prowadzenia, opowiadał mój ojciec! Spotkania Korczaka z bursistami były często bardzo burzliwe, gdy dyskutowali o polityce.

System prowadzenia Domu Sierot przypomina mi obecne statki towarowe mające prawie 500 m, przewożące drogi cargo-towar z minimalną, dziesięcioosobową, międzynarodową załogą. Na Krochmalnej załogą byli wychowawcy, Korczak i Wilczyńska, bursiści, praczka, pani Wosia, palacz i dozorca Piotr Zalewski. Mieli pod opieką ponad setkę dzieci.

Samokrytyka Korczaka została złożona w jego książce Jak kochać dziecko, w rozdziale: „Dom Sierot”. Można tam znaleźć szereg innych błyskotliwych uwag i obserwacji dotyczących codziennego życia we wspólnocie.
Samokrytyka ta wynika z pewnego szoku, jakim było dla niego przyjęcie pierwszych dzieci do Domu Sierot. W dniu 7 października 1912 r. Janusz Korczak i Stefania Wilczyńska wprowadzili 85 dzieci z zakładu przy ulicy Franciszkańskiej do Domu Sierot, mimo tego że prace wykończeniowe jeszcze tam trwały. Dzieci zaskoczyły tak odmienne, od tych, z których przyszły warunki: duże jasne sale, sterylność, duże przestrzenie. Bały się tego, co nowe i nieznane!

Szwalnia była na tym samym piętrze (I piętro), na którym mieszkali młodzi bursiści (tj. na antresoli). Sabina Leizerowicz, Pani Saba, była szefową i nauczycielką w szwalni. Należała do najbardziej lojalnych pracowników Domu Sierot, była również ulubioną nauczycielką mojego taty,
Pana Miszy (Michał Wasserman Wróblewski). Opowiadał że nauczyła go szyć na maszynie do szycia.

Oprócz szwalni na antresoli, na galerii nad Salą Rekreacyjną (obok sławnej kanapy dla obserwatorów Sali Rekreacyjnej) był tam przez pewien okres „ambulatoryjny” warsztat stolarski Igora Newerlego. Newerly w książce Żywe wiązanie, której centralną postacią jest Janusz Korczak, przedstawia zresztą cały Dom Sierot jako warsztat:
„Tylu majstrów pracowało w tym warsztacie, modelując pokolenia. Mieli szlachetne modele, a liche narzędzia, i odwrotnie, pięknym dłutem rzeźbili maszkarę. Znasz je wszystkie? Potrafisz bezbłędnie odrzucać i dobierać?”.

Nad antresolą było II piętro, sypialnie chłopców i dziewczynek. Obok sypialni dziewczynek, ostatni pokój zajmowała Pani Stefa, po przeciwnej stronie znajdowała się zaś izolatka dla chorych. Oprócz łóżek była tam także oddzielna wanna dla chorych. Między sypialniami był pokój "nocnego dozorcy” — najczęściej był to dyżurny bursista. W tym pokoiku, podobno bez okna na zewnątrz, były dwa boczne okienka. Jedno do sypialni dziewcząt a z przeciwnej strony do sypialni chłopców. System komunikacji na dwie strony był również używany do komunikacji między sypialniami. Czasami dyżurny "dozorca" nastawiał patefon i dzieci w obydwu sypialniach mogły słuchać muzyki. Dozorca - tak przed wojną nazywano wychowawców, również na koloniach letnich opisanych przez Korczaka.

Było jeszcze poddasze. To tam znajdował się pokój Korczaka, który mieszkał w Domu Sierot do 1932 r. Pokój jest opisany przez wiele osób, bursistów, dzieci i samego Korczaka.

Mam na przyjęcie gości małe krzesło, fotelik i stołeczek. Są trzy okna, stykające się wzajemnie; środkowe otwarte; parapety nisko, 30 cm nad podłogą”
— opisał swój pokój Korczak.

Pokój. „Weneckie okno z przemyślnie otwierającym się lufcikiem. Na zewnątrz znajdował się karmnik dla ptaków. Przez lufcik wróble składały często wizyty Wielkiemu Samotnikowi...”
— opisał okno Pan Misza.

W Żywym wiązaniu Newerly bardzo dokładnie opisuje pokój Korczaka — z wysłużonymi meblami, z zeszłowiecznym biurkiem po ojcu, łóżkiem firmy „Konrad Jarnuszkiewicz i s-ka” i wiszącym nad nim dywanikiem z nie bardzo już wyraźnym deseniem... O pokoju pisze:

„6 metrów na 5, sfatygowana przez dzieci kozetka pod ścianą obok drzwi,
półka na książki”.

W pierwszych dniach września 1939 r. na Dom Sierot spadło siedem pocisków, opisane w Odezwie Korczaka z litego 1940 roku. Uszkodzone zostało poddasze, gdzie Doktor miał swój pokój. Zginął b. wychowanek DS Sztokman poparzony w walce z pozarem na dachu. Dzieciom nic się nie stało. W suterenach zorganizowano schron, gdzie udawano się, gdy zaczynały się naloty. Pani Stefa zorganizowała punkt opatrunkowy, w którym wraz z Doktorem udzielali pierwszej pomocy.

Na poddaszu były pomieszczenia specjalnie przystosowane do suszenia wielkiej ilości bielizny, magiel oraz szafy do przechowywania bielizny, kołder, ubrań. Oddzielne pomieszczenia były przystosowane do przechowywania owoców i jarzyn z fermy na Gocławku.

Na każdym piętrze znajdowały się klozety, które jak też umywalnie, kuchnia, pralnia — wyłożone były do wysokości 1,80 m od podłogi albo terakotą, albo płytkami glazurowanymi. W pozostałych częściach budynku podłogi były z klepki dębowej.

Dom ogrzewany był centralnie, systemem wodnym niskiego ciśnienia. Budynek pokryty był dachówką holenderską, stropy były zaś ceglane na belkach żelaznych.

Korczak - Jak kochać dzieci - Dom Sierot 1920

Dom Sierot zbudowany został pod znakiem nieufności do dzieci i personelu. Wszystko widzieć, wiedzieć, wszystkiemu zapobiec. Ogromna sala rekreacyjna — to plac otwarty, rynek. — Jedna czujna osoba wszystko ogarnia. Toż samo — wielkie koszarowe sypialnie. Taki budynek ma duże zalety, pozwala szybko rozpoznać dziecko; właściwy dla kolonii letnich i dla centrali, skąd dzieci przechodziłyby do innych i inaczej budowanych internatów, nuży tem, że niema w nim „spokojnego kąta“. Hałas, rwetes, potrącanie się wzajemne, dzieci skarżą się i słusznie się skarżą.

Gdyby w przyszłości można było dobudować piętro, przemawiałbym za systemem hotelowym: korytarz i małe po obu stronach pokoje...

 Prócz pokoju izolacyjnego, pomieszczenia dla dziecka chorego, koniecznem jest udzielenie miejsca dla dzieci niedomagających. Nogę stłukło, głowa boli, w nocy nie spało, w gniewie podniecone, niech ma kąt zaciszny, samo lub z towarzyszem może spędzić czas pewien. Takie jedno plączące się, potrącane między rozbawionemi, rozżalone, osamotnione, budzi współczucie, niekiedy gniewa otoczenie...

 Klozet nocny i pisuar stanowić muszą całość z dużą sypialnią, jeśli nie, mieścić się nawet w sypialni. Oddzielanie ich sionkami i korytarzami jest bezsensowne. Im bardziej ukryjemy klozet, tem będzie brudniejszy...

Zaciszne mieszkanie dyrektora zakładu zdala od dzieci usuwa go od istotnych wpływów wychowawczych. Może kontrolować kancelarję, rachunkowość, reprezentować instytucję, korespondować z władzami, ale obcy będzie, gość a nie gospodarz internatu. Bo internat, to „drobne szczegóły“, o tem zapominać nie wolno. Budowniczy obowiązany jest tak umieścić kierownika zakładu, by musiał być wychowawcą, widział i słyszał dziecko nie tylko wówczas, gdy na wezwanie wchodzi do gabinetu.




Wednesday, May 17, 2017

Cztery Budowle Korczaka - 11 minut w Naszym Domu na Bielanach

Przed obejrzeniem przyszłej relacji "live streaming" o Naszym Domu na Bielanach zapraszam do zapoznania się z tekstem o tym obiekcie.

W 1923 roku powstało w Warszawie Towarzystwo "Nasz Dom", którego celem było organizowanie pomocy materialnej dla zakładu w Pruszkowie przy ul. Cedrowej 12, dzisiaj ul. Obrońców Pokoju 14.  W domu na Cedrowej mieszkało 50-cioro wychowanków w wieku od siedmiu do czternastu lat, na ogół sieroty lub półsieroty.


PODWÓRKO NA CEDROWEJ 12 Wychowankowie i pracownicy Naszego Domu, od prawej: Maria Podwysocka, Maria Falska i Janusz Korczak, po lewej Stanisław Zemis obok niego siedzi Matylda Temkin. Pruszków, 1925 r.

Swoim obyczajem Korczak od razu wprowadził tam, podobnie jak w Domu Sierot na Krochmalnej, domową gazetkę - zeszyt, w którym relacjonowano najważniejsze wydarzenia i tak jak w Domu Sierot, raz w tygodniu, na spotkaniu dzieci i wychowawców, odczytywano wpisy.


Bardzo wazne pedagozka Marja Rogowska-Falska

Szkic Informacyjny, Naszego Domu, 1928. Poniższy  tekst z pierwszych stron to rodzaj naukowego streszczenia całosci artykłu, broszury.
I. Zasadnicza myśl i drogi wychowawcze.
Traktować dzieci jako istoty świadome swych potrzeb. Zdolne do rozumienia konieczności ograniczeń, ulegania prawu i zrzeczeń się na rzecz dobra ogólnego. Zdolne do opanowań wewnętrznych, samozmagań się i wytrwałych wysiłków w dążeniu do wyzbycia się złych przyzwyczajeń  i  skłonności.
II. Formy organizacji - Organizacja  pracy.
1) Dyżury i dobrowolna pomoc. 2) Prace odpowiedzialne. 3) Roboty ręczne. 4) Prace szkolne.


Maryna Falska zreasumowała w Szkicu Informacyjnym (dla nowego Naszego Domu w 1928 roku) doświadczenia pięciu lat pracy w Naszym Domu w Pruszkowie. Z tego szkicu znana jest cała struktura wychowania tam, która była niejako kopią wcześniej powołanego i działającego Domu Sierot na Krochmalnej. Tam znajdziemy obszerne opisy sądu i wszystkich paragrafów Kodeksu, który rządził zasadami Domu.  W jednym zdaniu Maryna Falska opisała główny problem Naszego Domu na ul. Cedrowej. ”Kto widział dom nasz przy ulicy Cedrowej, własność p. Pawłowskiego, nędzę podwórka przy tym domu, zrozumie łatwo dlaczego....” Dlatego właśnie Towarzystwo "Nasz Dom", postanowiło zebrać środki i zbudować własny budynek, na warszawskich Bielanach.

Janusz Korczak pisał w wstepie do Szkicu Informacyjnego:

Szukamy nowych metod wychowania. Starcie między pokoleniem dawnych a nowych zasad będzie tem ostrzejsze, in mocniej jedni zechcą trwać, zachować, opóźnić, drudzy - lekkomyślnie popędzać i wybiegać. Starcia mogą być drażniące i bezpłodne lub twórcze, zależnie od tego, czy zwalczające się strony uzbroją się w dostateczną ilość dowodów na poparcie twierdzeń. Kto gromadzi fakty , kolekcjonuje dokumenty, ten zdobywa materjał do dyskusji objektywnej, nie podlegającej uczuciowym odruchom. Nie lekceważąc badać drobne zjawiska. 
„Nasz Dom"  posiada: 
195 zeszytów gazety i komunikatów, 
41 zeszytów protokułów z 227 posiedzeń Rady Samorządowej, 
27.500 zeznań sądowych (zatargi i wykroczenia dzieci), 
14.100 podzięk (przysługi, pomoc, wzajemna życzliwość); 
Sto kilkadziesiąt zeszytów opisów, opowiadań i wspomnień dzieci;
Kilkaset wykresów. 
Liczby, sprawozdania i stenogramy dają obraz nie poglądów a faktów , które się wydarzyły na przestrzeni siedmiu lat istnienia internatu. 
Nic gołosłownie. Siedem lat - mały okres czasu, 50-ro dzieci - mała liczba. Wnioski, nawet oświetlenie przyczynków, jest bodaj przedwczesne. Zebrany materjał spokojnie oczekuje kontroli i - badań. Zbiór pragniemy zwiększać zupełnie niezależnie od tego, kiedy wejrzy - zbrojne w metody poszukiwań naukowych — oko badacza. Jest to materjał psychologiczny, socjologiczny, etnograficzny i lingwistyczny. 

Kio chce grać na skrzypcach, musi cierpliwie ćwiczyć mięśnie, ścięgna, stawy ręki. 
Nie dość znać nuty. Jak często twarda łapa wychowawcy sięga naiwnie po zaszczyt gry na lotnym duchu dziecka- 

(— ) J. Korczak. 

Styczeń 1927 r




Budynek na Bielanach przypominał z zewnątrz samolot. Jadalnia i kuchnia były w suterenie. Sypialnie dla dziewcząt i dla chłopców, były na 1-szym pietrze, w dwóch przeciwległych skrzydłach ”samolotu”. Podobnie jak i na Krochmalnej sypialnie miały duże, podwójne okna od południa. Pokój Igora Newerlego podczas jego pracy jako bursisty był na najwyższym piętrze. Nie wiadomo, czy na samym ”ogonie” (*) czy na ”skrzydłach”. Newerly opisuje rozmowy z Korczakiem na górze ”kadłuba” samolotu dokąd było bezpośrednie wyjście z klatek schodowych. Teraz wejście do Naszego Domu jest od Alei Zjednoczenia niedaleko stacji metra Stare Bielany. Na zdjęciu zaznaczona jest niebieskim prostokątem brama wychodząca na pola która jest na wielu przedwojennych zdjęciach.

Pokój Igora Newerlego podczas jego pracy jako bursisty był na najwyższym piętrze. Nie wiadomo,  czy na samym ”ogonie” czy na ”skrzydłach” gdzie były sypialnie. Newerly opisuje rozmowy z Korczakiem na górze ”kadłuba” samolotu dokąd było bezpośrednie wyjście z klatek schodowych.



Nowatorskie rozwiązania w Domu Sierot na Krochmalnej przeniesione do Naszego Domu na Bielanach to gazetka, tablica ogłoszeń, skrzynka do listów, zródełko (woda do picia bez kubków) jak i szufladki które zmieniły się dzieki Igorowi Newerlemu w wieksze szafki na pięciu poziomach.

W pracę Towarzystwa zaangażowała się między innymi żona Marszałka Józefa Piłsudskiego, Aleksandra. Towarzystwo "Nasz Dom" podobnie jak poprzednio Towarzystwo ”Pomoc dla Sierot”, zgromadziło niebawem fundusze na zakup działki na Bielanach i budowę na niej nowej siedziby zakładu. Budynek wzniesiono w latach 1927-29 na podstawie projektu architekta Zygmunta Tarasina, którego współprojektantem, tak jak przy budowie Domu Sierot, był Janusz Korczak. W roku 1928 zakład z Cedrowej 12 z Pruszkowa przeniesiono do tego nowowybudowanego budynku na Bielanach przy al. Zjednoczenia 34.


Budynek na Bielanach przypominał z zewnątrz samolot. Jadalnia i kuchnia były w suterenie. Sypialnie, dla dziewcząt i dla chłopców, były na 1-szym pietrze, w dwóch przeciwległych skrzydłach tegoż ”samolotu”. Drzwi na końcu każdej sypialni prowadziły do nocnej ubikacji,  gdzie całą noc paliło się światło (żeby dzieci, które obudzone ze snu zabłądzą w nocy znalazły drogę). Podobnie jak i na Krochmalnej między sypialniami był pokój wychowawcy/bursisty, który przez okienko mógł obserwować sypialnie. Oprócz tych dwóch dużych sypialni były jeszcze mniejsze, dla najstarszych dzieci. Podobnie jak i na Krochmalnej sypialnie miały duże, podwójne okna od południa.

Igor Newerly mia
ł możliwość poznać przez rok i Dom Sierot 
na Krochmalnej a następnie był bursistą na Bielanach. Pisze o tym w książce Rozmowa w sadzie 5 sierpnia: "Przy budowie Domu Sierot młody wychowawca, jakim był wówczas Korczak, popełnił ten błąd, że całe niemalżżycie internatu skupił w wielkiej sali, która była jadalnią, miejscem zabaw dzieci i skrzyżowaniem wszystkich dróg do klas, do sypialni, do czytelni tak dalej na schody, aż do pokoju Doktora wysoko nad internatem. Ma się rozumieć, że tego błędu Doktor nie powtórzył po piętnastu latach gdy projektował Nasz Dom.” 

Ale poza tą różnicą w budynkach, w ich wyglądzie i komforcie, niewiele znalazłem rzeczy innych i nieznanych. Tak samo, jak w Domu Sierot widziałem Sąd, Sejm (rozpatrywał wewnętrzne sprawy domu) i Gazetę, plebiscyty i stopnie obywatelskie, wkład wychowanków w utrzymywanie czystości, i opiekę koleżeńską nad nowymi i nad uciążliwymi przybyszami. Tak samo były na Bielanach Pocztówki pamiątkowe za dobre uczynki i na część jakiegoś ważnego wydarzenia w życiu wychowanka…”. Tak samo, jak w Domu Sierot istniała w "Naszym Domu" w latach 1930-1935 bursa dla młodzieży pragnącej zdobywać kwalifikacje pedagogiczne. 


W Naszym Domu i w Domu Sierot istniał "Pokój ciszy". Znany jest spór Korczaka z Falską na ten temat tego pokoju. Korczak uważał bowiem, że dzieci chrześcijańskie powinny mieć, podobnie jak żydowskie w Domu Sierot, możliwość modlitwy. W Domu Sierot obok pokoju ciszy był inny pokój gdzie dzieci mogły odrabiać lekcje, to w tym pokoju odczytywano też codzienną gazetkę – i tam właśnie dzieci, te, które chciały, mogły zmówić modlitwę. Maryna Falska, Pani Maryna, która była zawziętą ateistką uważała odwrotnie! Pokój Ciszy na Bielanach był wywalczony przez Korczaka. Była w tym pokoju półka z encyklopedią, słownikami, czasopismami (m.in. Mały Przegląd) i gazeta "Robotnik”, organ prasowy Polskiej Partii Socjalistycznej,  kupowany przez Marynę Falską.

W Pokoju Ciszy na Krochmalnej wisiały trzy portrety: Józefa Piłsudskiego, prezydenta Ameryki Herberta Hoovera i Esterki Weintraub, wychowanki  Domu Sierot. Esterka była ulubienicą Pani Stefy, została nawet wysłana na zagraniczne studia. Gdy wybuchła pierwsza wojna światowa i Korczak został powołany do wojska Esterka, na jego prośbę, wróciła. Pomagała Pani Stefie, zajmowała się dziećmi chorymi na tyfus, którym się zaraziła się i umarła. Dla Pani Stefy był to ogromny cios.   To właśnie wtedy odczuto na własnej skórze braki personalu – w latach dwudziestych, być może także z tego powodu powstał pomysł założenia bursy. 

Regulacja ruchu w Domu Sierot i w Naszym Domu
Kiedyś czytałem o obecnym ruchu dwukierunkowym na drogach, że to czyste wariactwo. Samochody, poruszające się z szybkością ponad 100 km na godzinę w przeciwnych kierunkach, pędzące i mijające się w odległości zaledwie kilku metrów, a czasami centymetrów od siebie… Kolizja czołowa przy 200 km na godzinę!
W Domu Sierot na Krochmalnej obowiązywał ruch jednokierunkowy. Budynek był zbudowany tak, żeby uniknąć kolizji między biegnącymi dziećmi.

W sypialniach - i co najważniejsze w jadalni - też obowiązywał ruch jednokierunkowy. Duża jadalnia, dla setek dzieci, wychowawców i bursistów. Dzieci mające dyżur przynoszą - od strony windy - jedzenie na tacach. Jedzenie przyjeżdżało nią z dołu, z kuchni. Kuchnia była w suterenie. Dyżurni wystawiali jedzenie z windy na ladę nakrytą obrusem, a z niej nosili talerze do stołów. Gdy nieśli pełne talerze, szli najkrótszą drogą, między stołami, a ci, którzy znosili puste – pod ścianami, żeby uniknąć "zderzeń"! Podobny system istniał w Naszym Domu.

Wejście i wyjście do Naszego Domu na Bielanach i Domu Sierot na Krochmalnej to dwoje szerokich drzwi. Klamki po różnych stronach! W Naszym Domu były nawet dwa różne wejścia. Wszędzie ruch jednokierunkowy, bezkolizyjny. System z ruchem jednokierunkowym nigdy nie powodował żadnych problemów dla dzieci, które go zrozumiały i akceptowały zasady. Jednakże dorośli, np. nauczyciele, musieli zaznajamiać się z tymi regułami ruchu pieszego w Domu Sierot. Ida Merżan
, dostała od Korczaka lekcję ruchu: po prostu  stanął na jej drodze kiedy  chciała przejść przez pokój w nieodpowiedni sposób!

Najwi
ększą atrakcją w Naszym Domu i Domu Sierot był sam Korczak.

Z Naszego Domu miałem okazję poznać dwie osoby: jednego wychowawcę i jedną wychowankę. Wychowanka to moja "ciocia" - Irena Śliwińska, która była wychowanką Naszego Domu na Bielanach. Dużo i chętnie opowiadała mi o Korczaku i Naszym Domu. W roku Korczakowskim 2012, Nasz Dom został "troszeczkę zapomniany", bo jednocześnie świętowano setną rocznicę otworzenia Domu Sierot na Krochmalnej. Jej opowiadania o Naszym Domu na Bielanach i o stosunku dzieci do Pana Doktora pokrywały się w pełni ze wspomnieniami dzieci z Krochmalnej. Podobne było nawet niecierpliwe oczekiwanie na Pana Doktora i błyskawiczne rozprzestrzenianie się radosnej wiadomości: "Dziś przyjedzie Pan Doktor!".

Podobne wspomnienie miała Zofia Kowalska, wychowanka Naszego Domu w latach 1939-1944. Opisuje, jak to jedna z koleżanek wpadła do sypialni wołając "Pan Doktór przyszedł" po czym wszystkie dzieci pobiegły na dół. Zofia Kowalska, opowiadała, że też zaciekawiona zeszła na dół i ledwo go mogla zobaczyć w skupisku towarzyszących dzieci. To było 22 listopada 1939 roku  a Korczak szedł w oficerskim mundurze do kancelarii Pani Maryny. "Teraz, kiedy to wspominam, myślę, jak bardzo dzieci były za nim stęsknione, jak go kochały" pisze Zofia Kowalska. "Drugi raz widziałam go w końcu kwietnia 1941 roku, kiedy przyszedł z getta. Z trudem poruszający się starzec wyglądający strasznie, cień człowieka i te wychodzące z orbit ogromne oczy w wymizerowanej smutnej twarzy.... Widziałam go więc po dwu latach, ale wyglądał jakby mu przybyło dwadzieścia" podsumowała.

Moja Holokaustowa Ciocia Irena (Śliwińska) opowiadała też o szafie z kasetkami a właściwie półce dla dzieci. Długa półka,jak na książki, była podzielona na segmenty. Każde dziecko miało taki segment, otwarty. Zachowało się zdjęcie półki z 80 kasetkami w sali balowej Naszego domu.
Zapomniałem niestety wiele szczegółów z życia Naszego Domu, o których Ciocia Irena mi opowiadała. Żałuję, że ich nie notowałem. Pozostał jednak z jej wspomnień w mojej pamięci żywy, ciepły obraz Naszego Domu.


Korczak wśród bursistów Naszego Domu i studentów PIPS-u. Bielany, 1933 r.

Największą atrakcją w Naszym Domu i Domu Sierot był sam Korczak.


Korczak wśród dzieci i personelu Naszego Domu, Bielany, 1933 r.